Mój bubel - Kallos Color

Hello Sweethearts!
 
O kallosach słyszała już każda z Nas. Co najmniej kilkanaście rodzajów do wyboru, ciężko nie znaleźć czegoś dla siebie. Zdecydowanie łatwiej trafić na coś, co nam średnio pasuje. Tak było tym razem  w moim przypadku.
Kallos Color.
 


Co mówi o nim producent?
 
Maska do włosów w kremie Kallos Color z olejem ziarna lnu i chroniącym kolor filtrm UV do farbowanych, łamiących się włosów.
Dzięki zawartości odżywczych składników działających oleju ziarna lnu i chroniącego kolor
filtra UV chroni włókna włosów przed szkodliwym wpływem środowiska.
Po zastosowaniu włosy na długo zachowują lśniący kolor. Stają się jedwabiste, miękkie w dotyku i łatwe do układania.
 
A co jest w środku?
 
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Linum Usitatissimum Seed Oil, Citric Acid, Benzophenone-3, Propylene Glycol, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.
 
Skład jest króciutki, łatwy do rozgryzienia. Na początku, standardowo woda. Zaraz po niej cetearyl alcohol, czyli substancja  konsystencjotwórcza wpływająca na lepkość produktu i cetrimonium chloride, który kondycjonuje włosy: poprawia rozczesywalność, zapobiega splątywaniu, nadaje połysk i wygładza włosy. Dalej widzimy olej lniany, kwas cytrynowy regulujący pH, Benzofenon-3, który jest filtrem UV. Glikol propylenowy - nawilżacz i zapach. Za zapachem benzyl alcohol, pachnący jak jaśmin i na końcu dwa konserwanty, które zapobiegają rozwojowi bakterii.
 
I co jeszcze?
 
Jak więc widzicie, źle ze składem nie jest. Nie ma silikonów, jest filtr uv i olej lniany dość wysoko w składzie. Choć nie powiem, skład wygląda łudząco podobnie do tego w kallosie silk, o którym wspominałam w TYM poście.
Konsystencja i zapach prawie taka sama jak w innych kallosach - gęsta, budyniowa papka nie spływająca z włosów. Zapach znowu jakby kwiatowy, trochę chemiczny. Przy denku już mnie niesamowicie męczył, żeby nie powiedzieć, że odrzucał.
Opakowanie szalenie pomarańczowe, o pojemności 275ml i 1000ml, więc również żadnego zaskoczenia.
 
Co robi Kallos Color?
 
U mnie nic. A nawet jeszcze mniej. Mimo tego, że moje włosy bardzo lubią się z olejem lnianym, tutaj po prostu się nie sprawdza. Włosy mam po tej masce wiecznie spuszone, fruwające wszędzie, niedociążone, kompletnie nie do ogarnięcia. Wyglądają, jakby piorun strzelił w strach na wróble. Dla mnie maska jest zdecydowanie zbyt lekka i mimo tuningowania dodatkowymi olejami czy półproduktami, efekt był praktycznie zawsze taki sam. Bad hair day pełną parą, włosy nadawały się tylko do spięcia. Podejrzewam, że jest to zasługa braku silikonów, które są sprzymierzeńcami dla mojej ciągle zniszczonej długości.

Podsumowując - fajna alternatywa zwłaszcza na lato dla mniej wymagających włosów, skłonnych do obciążeń. Ja na pewno nie kupię go po raz kolejny.

P.S.: Muszę przeprosić Was za brak "moich" zdjęć - padło mi wszystko co było w stanie uchwycić moment, więc jestem zmuszona posiłkować się internetem.
 
Znacie tego Kallosa Color? Jak się sprawdza u Was?

 

11 komentarzy:

  1. Oj znam, znam, też jest moim naczelnym bublem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm... dziwne, ale każde włosy są inne. u mnie jeden z lepszych kallosow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie tak samo. U mnie to taki pewniak po którym włosy zawsze wyglądają super. Dzięki tej masce odkryłam, że moje włosy kochają olej lniany zarówno w masce kallos jak i olej solo, czy dodany do innej sprawdzającej się maski daje u mnie gładkie, błyszczące, nareszcie dociążone włosy.

      Usuń
  3. Nawet nie wiedziałam o jego istnieniu, ale z pewnością go nie kupię ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja miałam dwa Kallosy-Blueberry i Keratin i oba nie dawały efektu "wow". O tej wersji czytałam jednak wiele dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wersją keratynową byłam zachwycona, ale rok temu :)

      Usuń
  5. Nie miałam, ja mam dwa inne, u mnie też marnie się spisują...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko, ja nadal będę szukała kallosa idealnego, mimo że Silk świetnie się sprawdza :)

      Usuń
  6. mam go, ale nie wyrobiłam sobie jeszcze o nim zdania - ale zapach rzeczywiście jest męczący :) szkoda, że u Ciebie się nie sprawdził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że u Ciebie sprawdzi się lepiej :)

      Usuń
  7. O kurcze, a mój ulubieniec:D myję nim włosy, używam jako odżywki i zawsze jestem zadowolona :D Mam też algae, blueberry i wymiękają :D a do zapachu tak przywykłam że zaczął mi się podobać, z kolei kumpela stwierdziła, że strasznie śmierdzi ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że z chęcią wrócisz tu znowu!

Buzi! :*